Resort finansów wydał interpretację podatkową, zgodnie z którą koszty prowadzenia bloga nie są dla fiskusa kosztami prowadzenia działalności gospodarczej. Utrzymujący się w ten sposób blogerzy mogą wiele stracić.
Chodzi przede wszystkim o blogi zamieszczające recenzje kulinarne, filmowe, testowanie usług restauracji, gabinetów kosmetycznych czy innych zakładów usługowych. W wydanej interpretacji indywidualnej ministra finansów, kiedy funkcję tę pełnił jeszcze Paweł Szałamacha, koszty związane z podróżami, biletami do kina czy posiłkami w restauracjach stanowiły koszt prowadzenia działalności. Ministerstwo Rozwoju i Finansów Mateusza Morawieckiego nie podzieliło tej opinii i wydało interpretację całkowicie odwrotną.
Resort Morawieckiego uznał, że nie ma związku między poniesieniem wymienionych wydatków, a osiągnięciem przychodu na blogu ze względu na osobisty charakter zamieszczanych treści. Przychody te mogą ponadto pochodzić z reklam internetowych czy kontraktów z partnerami, więc określenie związku przyczynowo-skutkowego jest w tej sytuacji trudne.
Interpretacja spotkała się z szeroką krytyką środowiska
blogerów, ponieważ godzi ona w zapowiadaną przyjazną interpretację przepisów
oraz stabilność prawa, które w tym przypadku zmieniło się w zaledwie kilka miesięcy.
Chociaż interpretacja wydana przez ministerstwo ma charakter indywidualny, stanowi
ona obowiązującą wykładnię prawa i powinna być traktowana jako wytyczna.
Źródło: Money.pl